Niepłodność to problem bolesny, głęboki, rozpaczliwy. Problem, z którym często trzeba walczyć długo i cierpliwie. Ale – choć nie ma tu cudownego leku – ta walka naprawdę jest do wygrania.
Nie ma sposobu, który jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki sprawi, że pod sercem przyszłej mamy zacznie rozwijać się dziecko. Ale jest metoda, która pomoże to osiągnąć – choć będzie wymagała pracy i cierpliwości. Ta metoda to technika Bowena, sprzymierzeniec mam i dzieci. Skąd wiem, że jest skuteczna? Ano stąd, że dzięki terapii Bowena i moim zabiegom urodziło się już kilkanaścioro dzieci.
Niepłodność, czyli chcę, ale nie mogę
Kiedy przychodzi kobieta, walcząca o dziecko, widać gołym okiem, że jest nieszczęśliwa. Widać, że nie może dostać tego, czego najbardziej pragnie. Moje pacjentki to najczęściej kobiety nieco po trzydziestce. Mają już ugruntowaną pozycję zawodową: poświęciły ostatnie 10 lat na to, by zbudować karierę, aby po urlopie wychowawczym było do czego wracać. Uwiły też fajne gniazda: mają mieszkania wyposażone w co trzeba, ładne, wygodne, przytulne. Mają w tych mieszkaniach miejsce na dziecko, mają też miejsce na dziecko w swoich sercach. Dziecka chcą też ich mężowie i partnerzy. Niestety, ciało po trzydziestce nie jest już tak skłonne do współpracy, jak gdy się dopiero wchodziło w dorosłość. Niedoszłe matki mają najczęściej za sobą co najmniej dwa lata prób – i nic. Kobiety, które do mnie przychodzą, mają już często za sobą różnego rodzaju zabiegi: stymulacje hormonalne, próby inseminacji, a nawet próby zapłodnienia in vitro. Wszystkie nieudane… Lata cierpień, starań, bólu i łez na widok jednej kreski na teście ciążowym. Lata przyjmowania hormonów, zastrzyków, badań, różnych zabiegów – a dziecka jak nie było, tak nie ma. Często jestem ich ostatnią deską ratunku, ostatnią nadzieją. A czasem ostatnią deską ratunku, ale już nawet bez nadziei. Przychodzą, bo ktoś im poradził, bo koleżanka zna kogoś, komu dzięki Bowenowi się udało – więc chcą spróbować. Ale, umęczone dotychczasową walką, nie wierzą, że się uda. I niespodzianka – bo się udaje. Naprawdę się udaje! Miałam do tej pory w terapii 18 par. Dwie zrezygnowały w trakcie terapii i zdecydowały się na in vitro, bo cały proces trwał zbyt długo, śpieszyło się im do dziecka. Ale pozostała szesnastka to dziś szczęśliwi rodzice! Naprawdę wyłącznie dzięki technice Bowena.
Niepłodność – w walce z nią ważny jest cały człowiek
Dlaczego Bowen działa? Dlaczego radzi sobie z czymś, z czym nie zawsze radzą sobie najlepsze kliniki, walczące z niepłodnością? Proszę mnie nie zrozumieć źle: nie mam nic przeciwko klinikom czy zabiegom typu in vitro. Skoro pomagają kobietom zostać matkami, to są dobre! Ale Bowen działa inaczej. Kliniki, leczące niepłodność, są nastawione głównie na stymulację hormonalną, „hodowanie” jajeczek, zapładnianie jajeczek, liczenie plemników, pomaganie im w dotarciu do celu… Tymczasem technika Bowena traktuje człowieka całościowo, holistycznie. Dzięki technice Bowena można zrównoważyć pracę całego organizmu. Równoważymy przede wszystkim funkcjonowanie układu nerwowego – tak, by nie było w nim ani za dużo procesów hamujących, ani pobudzających. Układ nerwowy steruje bowiem wszystkimi procesami w organizmie. Musi więc działać jak w zegarku, by zaczęły prawidłowo funkcjonować pozostałe układy – w tym układ hormonalny. Ale z punktu widzenia techniki Bowena, układ hormonalny, którym trzeba się zająć w walce o dziecko, to nie tylko kwestia hormonów płciowych. To także równoważenie poziomów i działania wszystkich pozostałych hormonów: tarczycy, kory i rdzenia nadnerczy, przysadki, przytarczyc, podwzgórza. Wystarczy, że np. hormonów tarczycy lub przysadki jest za mało albo hormonów nadnerczy za dużo i płodność będzie pierwszą ofiarą tych zaburzeń. Układ rozrodczy, ze swoją „hormonalną obstawą”, jest niezwykle czuły na wahania innych hormonów. I nawet, jeśli uda się zapłodnić komórkę jajową poza organizmem kobiety, a potem wszczepić ją do macicy, ciąża i tak może się nie utrzymać, jeśli coś będzie szwankować na pozostałych piętrach hormonalnych.
Niepłodność – dwa etapy walki
Stąd walka z niepłodnością w technice Bowena jest podzielona na dwa etapy. Pierwszy ma na celu zrównoważenie pracy całego organizmu. Ten etap może potrwać nawet kilka miesięcy – wszystko zależy od tego, w jakim stanie jest organizm i czy kobieta cierpi na jakieś dolegliwości, chroniczne lub bieżące. Trzeba doprowadzić organizm do stanu równowagi i rozprawić się z problemami, które ją zakłócają. Trudno powiedzieć, ile to dokładnie potrwa – raz wystarczą trzy miesiące, innym razem trzeba sześciu. Wszystkie stosowane procedury Bowena działają także rozluźniająco, relaksująco. To umożliwia organizmowi powrót do zdrowia wszędzie tam, gdzie może samodzielnie podjąć taką próbę. Działanie rozluźniające dotyczy też fizycznie mięśni i innych struktur – a kiedy są one rozluźnione, znikają blokady. Dzięki temu poprawia się ukrwienie wszystkich narządów (w tym rozrodczych), łatwiej i skuteczniej usuwane są toksyny. Dopiero po zakończeniu pierwszego etapu przechodzi się do drugiego, czyli stymulacji stricte hormonalnej.
Niepłodność da się pokonać
Stymulacja hormonalna ma na celu wyhodowanie zdrowego, dojrzałego i zdolnego do zapłodnienia jajeczka. I Bowen jest tu niezwykle skuteczny! Wyjaśnię to na przykładzie: wiele moich pacjentek wspomaga się techniką Bowena, ale nie rezygnuje z medycyny tradycyjnej, odwiedziła gabinet ginekologa. Ostatnio jedna z takich pacjentek miała zrobione przezpochwowe USG i… ginekolog nie mógł uwierzyć własnym oczom! Jeszcze niedawno ostrzegał ją, że jej rezerwa jajnikowa jest minimalna i że niewielkie jest prawdopodobieństwo, że uda się jej wyhodować nawet jedno, dobre i zdolne do zapłodnienia jajeczko – a tutaj w wyniku USG widać wyraźnie, że jajeczek jest kilka! Niektóre się jeszcze szykują, ale dwa są gotowe do zapłodnienia od razu! Dodam, że stymulacja hormonalna nie polega – jak w tradycyjnych procedurach – na podawaniu hormonów z zewnątrz. W technice Bowena polega ona na stymulowaniu jajników do produkcji własnych hormonów. Jest bardzo skuteczna: nie tylko moje trzydziestoparoletnie pacjentki zaczynają jajeczkować, ale owulacja powraca nawet u kobiet po czterdziestce. Mam pacjentkę w wieku okołomenopauzalnym (ok. 50 lat), która przychodziła do mnie z problemami zdrowotnymi, powiązanymi z układem hormonalnym. Dzięki kilkunastu zabiegom okazało się, że nie tylko rozwiązały się jej problemy, ale zaczęła znowu jajeczkować! Choć nie miała owulacji od 37 roku życia, teraz co miesiąc z rozbawieniem obserwuje w połowie cyklu (a cykle jej się pięknie wyregulowały) śluz, świadczący o owulacji. To kolejny przykład na to, jak technika Bowena skutecznie stymuluje hormonalnie.
Niepłodność? Odpowiedź: moja szesnastka!
Szesnaściorgu „moich” bobasów, które przyszły na świat dzięki technice Bowena, towarzyszyłam przez proces: od zachodzenia w ciążę, poprzez samą ciążę, aż do porodu. Wiele ciążowych dolegliwości można także rozwiązać przy pomocy techniki Bowena. Miałam dwie pacjentki, które wprawdzie nie miały problemów z zajściem w ciążę, ale miały poważny problem z jej donoszeniem. Obie roniły ciąże więcej, niż jeden raz. I obie są dziś szczęśliwymi mamami, ponieważ technika Bowena pomaga w równoważeniu organizmu i hormonów także wtedy, kiedy już nosimy maluszka pod sercem. Dzięki Bowenowi nawet zagrożoną ciążę łatwiej jest donosić bezpiecznie i skutecznie.
Najczęściej pracuję z kobietami. Przyszli tatusiowe pojawiają się znacznie rzadziej, zazwyczaj jako osoby towarzyszące. A szkoda, bo organizmowi mężczyzny także przydałaby się pomoc techniki Bowena. Pomogłaby im ona uruchomić mechanizmy plemnikotwórcze, aby plemników było więcej i by były bardziej żywotne. Nie zawsze bowiem problem leży po stronie kobiety, choć akurat u większości moich pacjentek tak było.
Mamy po trzydziestce? Tak!
Nie wiem, czy rodzicami zostały te dwie pary, które zdecydowały się na in vitro. Czasem – np. gdy na drodze do zapłodnienia stoją całkowicie niedrożne jajowody – rzeczywiście tylko in vitro może pomóc. Ale jedno wiem na pewno: jeśli problemem jest odkładanie macierzyństwa na czas mniej korzystny dla organizmu,choć bardziej korzystny dla sytuacji życiowej kobiety – technika Bowena pomaga. Do mniej więcej trzydziestki, podczas każdego cyklu, dojrzewało gotowe do zapłodnienia jajeczko. Po 35 roku życia owulacje stają się rzadsze: przez wiele cykli owulacja może się nie pojawić. Ale to nie znaczy, że – jeśli zwlekałaś z macierzyństwem do czasu, kiedy ty i twoja sytuacja będziecie gotowe na dziecko – jesteś skazana na porażkę. Technika Bowena przyjdzie ci z pomocą: sprawi, że owulacje znów staną się regularne i doczekasz się upragnionej ciąży. Tylko daj sobie szansę. Niech technika Bowena będzie nie ostatnią, a pierwszą deską ratunku.